wtorek, 27 listopada 2012
wtorek, 20 listopada 2012
Wygrana. . .
Rzadko mi się zdarza brać udział
w jakiś konkursach. A jeśli już to z niecierpliwością czekam na wynik i otrzymanie
wygranej, której z regału nie otrzymuje. Ale jak to mówią, kto nie ma szczęścia
w konkursach . . .
Jednak tym razem było inaczej.
Zupełnie niespodziewanie wygrałam nagrodę główną w pewnym ściśle tajnym
konkursie. Pewnego deszczowego popołudnia dostałam zwycięskiego smsa, który
informował, że oto w tej właśnie chwili zostałam szczęśliwą posiadaczką biletu
wte i wewte do Irlandii ! ! !
Oczekując w wielkim napięciu na
nadejście dnia wylotu, w końcu się doczekałam . . . i poleciałam. Zielona wyspa
aktualnie jest zielono – ruda z racji pory roku (z przewagą zieleni), jest
również zachwycająco piękna. Udało mi się zobaczyć najcudowniejsze miejsca,
małe, urocze domki, zjeść dużo pysznego jedzonka, ciągle moknąć i poznać wielu
ciekawych ludzi. Zaskoczyło mnie w Irlandii
tak: dwa krany, ruch lewostronny, niezwykła uprzejmość tubylców, brak
Lays’ów, wszędzie obecny polski język, wszędzie obecne owce i oczywiście wszędzie
obecny . . . znów deszcz. Zaskoczyła mnie również niezwykła potrzeba planowania
u organizatora konkursu i współorganizatorki. I jeszcze zaskoczyło mnie bardzo,
że jadąc jednośladową błyskawicą organizatora ma się wrażenie przekraczania prędkości
światła gdy tak naprawdę jedzie się 60 km/h. Wspominałam już o pogodzie?
Generalnie zaskoczona byłam
niemal cały czas. Raczej w większości pozytywnie. Czasem zaskoczona byłam
bardzo, bardzo. Na przykład takim sklepem w którym podaje się pani numer
produktu który się chce i za chwilę pojawia się jeden z elfów i ci go podaje. Albo
takim klimatycznym lokalem w którym płaci się ile się chce. Albo czystą wodą w
strumykach. Albo kolorową owcą. Albo oceanem. Albo tym, że tam naprawdę ciągle pada. Albo, że
wychodzę na dwór a tam stoi przede mną jeleń. Albo stado jeleni. Albo koń. Albo
ciastem naleśnikowym w butelce, takim do zalania wodą i gotowe. Albo tapioką
(pycha). Albo tym jak startuje samolot.
Serdecznie dziękuje za zaproszenie mojemu bratu - organizatorowi i współorganizatorce S.
Podsumowując, gorąco polecam. Tylko trzeba zabrać buty na zmianę, przynajmniej dwie pary.
niedziela, 11 listopada 2012
Zaproszenie . . .
Serdecznie zapraszam do podziwiania, oglądania, nabywania i promowania mojego nowego rękodzieła. Dla każdego coś miłego.
Zaglądajcie tu często, bo co rusz będą pojawiać się nowe rzeczy.
czwartek, 1 listopada 2012
Co widać za oknem?
W pokoju gościnno – rozrywkowo –
jadalniano – pracownianym, w moim mieszkaniu można oglądać z okna wieczny ruch
w warzywniaku, ludzi odbierających paczki w paczkomacie, częste stłuczki, A. kiedy
wraca , można patrzeć jak pada śnieg, jak ludzie biegną na autobus, można oglądać śmieszne pieski, staruszki przebiegające w
zawrotnym tempie przez jezdnię (nie na pasach), moich znajomych, czyszczarki
czyszczące ulice, policję legitymującą L(elki), wyznania miłosne namalowane
farbą na chodniku, wywracające się drzewa, wyprowadzającego się sąsiada,
wprowadzających się sąsiadów, lipy, fajerwerki, widać kiedy przyjeżdża świeże pieczywo, kiedy
wschodzi słońce i kiedy zachodzi bo odbija się w oknach budynków naprzeciwko, powracające
pielgrzymki, koncerty juwenaliowe, czasem widać mnie jak idę na zajęcia, listonosza, drwali jak obcinają drzewa, sportowców, dzieci kradnące bez, wiewiórki, buldogi francuskie, korki i jeszcze więcej i więcej. . . A czy z waszych okien widać coś ciekawego? A jak w tym moim pokoju się leży a nie siedzi to widać tylko niebo. Czy coś jeszcze ciekawego widziałam a nie pamiętam?
A skoro już jesteśmy w takim okiennym temacie to polecam mój nowy obraz -> tu polecam nacisnąć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)