wtorek, 13 grudnia 2016

Księżniczka Marianna. . .

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, żyła mądra i piękna księżniczka Marianna....
Eh, prawda jest niestety taka, że nie mam czasu kontynuować tej niezwykłej historii, ponieważ moja księżniczka domaga się czytania książeczek i przewijania lalek. 
Więc skupcie się na wersji wizualnej tego posta, w końcu co tu dużo pisać... Musicie to zobaczyć! 


Księżniczka Marianna doczekała się swojego własnego zamku! 

Co jest potrzebne żeby zrobić taki pałac? Przede wszystkim duuużo czasu, duużo kartonów,  dużo szarego papieru, dużo kleju, dużo cierpliwości, wspominałam o czasie? 




poniedziałek, 28 listopada 2016

Trochę eko?

Na specjalne życzenie.... Trochę w stylu eko :)  Oczywiście wszystko jest standardowo mięciutkie, szeleszczące i piszczy. 
Można ciągnąć, szarpać, gryźć, smyrać, przytulać, i robić  co się tylko chce :) 





czwartek, 24 listopada 2016

Zrób to sam. . .

Jako kreatywna mama nie mogę sobie odmówić przyjemności tworzenia zabawek dla Mani. Nowe pomysły wpadają do mojej głowy z prędkością światła, i tylko czas jest problemem, bo  nie starcza mi go na zrobienie wszystkiego.


Wielkie klocki, w sam raz na pierwsze próby budowania wież. Szczerze polecam, a wykonanie jest dziecinnie proste, trzeba tylko nazbierać trochę kartonów i zaopatrzyć się w kolorowy papier. Nam bardzo pomógł okres przeziębień, codziennie opróżnialiśmy pudełko po chusteczkach higienicznych, szast - prast i klocek gotowy :) 



Pomysł na tą zabawkę powstał tak jak wszystkie inne, czyli po prostu nie mogłam czegoś takiego kupić w sklepie. Spędziłam jeden wieczór wertując zakamarki internetów, i nic! Zero! Były zwierzątka, cyferki, laleczki itp, a takiej podstawowej wersji dla początkujących nie. Więc następnego dnia wzięłam karton, szary papier, kolorowy blok, zakrętki, trochę kleju..... i 12 godzin później powstało takie oto coś. Tak, 12 godzin, bo z małym dzieckiem przy nodze, wszystko trwa 3 razy dłużej, wiadomo. Nie wiem czy jest to widoczne na zdjęciu, ale na tej "deseczce" są wgłębienia w które muszą się wpasować kształty. Zabawka uczy kolorów, Mania poznaje figury i ćwiczy motorykę małą, próbując trafić  w odpowiednie pola. 


Zabawka jest u nas wielkim hitem, więc powstała też jej druga wersja.



Kolejna zabawka służy nam do przechowywania mniejszych zabawek choć, tak naprawę powstawała z myślą o nauce kolorów. I nadal mam nadzieję, że kiedyś do tego przysłuży :) Są to najzwyklejsze kartony oklejone kolorowym brystolem, do których Mania wrzuca (pasujące) zabawki.  Ale z reguły uczestniczą też podczas budowania wież :)  



A czym bawią się Wasze dzieci? Zdarza Wam się zrobić dla nich coś samemu? Jeżeli macie jakieś pomysły na tego typu zabawki to możecie się nimi ze mną podzielić. Albo może korzystacie z jakiś ciekawych stron czy blogów? Podzielcie się swoimi inspiracjami :P
M.






wtorek, 1 listopada 2016

Czy jest tu jakiś Kuba?

Od jakiegoś (niedługiego) czasu mamy tu niedaleko nowego sąsiada.  I ja, jako bardzo dobra ciocia takich maluchów, postanowiłam wziąć odpowiedzialność za rozwój sensoryczny małego Kuby. Który oficjalnie został testerem moich nowych zabawek. Standardowy czarno-biały zestaw już ma, niżej widzicie coś nowego do gryzienia i szarpania. A kolejka pomysłów ciągle się wydłuża... 


piątek, 28 października 2016

Żeby nie było. . .

Żeby nie było, że kolejny wpis będzie za kolejne pół roku, zarywam nockę, i zaczynam pisać następny. Jak zacznę dziś (poniedziałek) to może do weekendu uda mi się skończyć. Dziś będzie szybko i konkretnie. Większość mojej kreatywnej energii skupia się na moim cudnym dziecku i tworzeniu dla niej super ekstra zabawek. W ten właśnie sposób powstała Tablica Manipulacyjna. Tablica, inaczej zwana sensoryczną, powstała z myślą o rozwoju Maniowych zmysłów. Działa na oko, ucho i dotyk. I pewnie rozwija jeszcze masę innych rozwojowych rzeczy. Ktoś kto ma małe dziecko ten wie o co chodzi. Kto nie ma, to niech zobaczy, i zapamięta na przyszłość żeby poprosić na któreś urodziny wkrętarkę i wiertarkę z wiertłami do betonu. Uwaga! Spoiler: tablica już dawno została zdjęta i na jej miejsce powstaje coś nowego.



Zdjęcia wyszły mi takie trochę średnie, bo tablica wisiała na mało słonecznej ścianie, więc... you know.

Od lewej: klamka drzwiowa, wiadomo do czego. Rura PCV do wrzucania piłeczek (nauka, że jak coś się wrzuci to musi to gdzieś wylecieć, chyba że się wcześniej zapchało wylot małymi misiami albo papierem toaletowym). Szczerze polecam, jedna z ulubionych zabaw Mani, zajmująca ją nawet na 7 minut! Pod rurą jest piórnik, (supełkowy materiał,  suwak do otwierania i zamykania, można tam pochować małe przedmioty). Rzep w komplecie z owocami i warzywami z popularnego skandynawskiego sklepu z meblami  (przyczepianie i odrywanie, ciekawa faktura i nowy dźwięk). Kółko do mebli (chyba służyło tylko do kręcenia, ale nie jestem pewna). Lusterko i folia trójwymiarowa pochowane w otwieraczach po chusteczkach ( nauka otwierania i zamykania, przeglądanie się w lusterku). Różne manualne zabaweczki przyczepione do uchwytów do mebli, (rozkładana metrówka, breloczki, sprężynkowe gumki, łyżki-miarki z popularnego skandynawskiego sklepu z meblami). Pojemnik na torebki jednorazowe, który tu służy jako pojemnik na zabawki (wciskanie i wyciąganie). Kalkulator (wciskanie guziczków, i obserwowanie jaka zawrotna cyfra z tego wyjdzie). Te okrągłe rzeczy, czarne  i czerwone to są lampki na "wciśnięcie". Początkowo faktycznie Mania chętnie włączała je i wyłączała, później nauczyła się je rozkręcać. Później wyjmować baterie, a ostatecznie baterie stały się ulubioną częścią tej zabawki. Później jest kolejny rzep. No i jest nos (temperówka, oczywiście bez ostrzącego środka), myśleliśmy, że ten nos będzie hitem! Mania akurat miała fazę na pokazywanie nosa, ale (wyobraźcie sobie moi mili!) tego nie dotknęła ani razu! Pod nim jest blokada do szafek, też ignorowana. Kolejna klamka. Tablice magnetyczne, do których nie zdążyłam zrobić magnesów. I na końcu suwak ze świecącym sercem.





Ale się rozpisałam! A myślałam, że wstawię tylko zdjęcia i reszty sami się domyślicie. I dodam tylko na koniec, że przyda się do robienia takiej tablicy mąż z duuuuuużym pokładem cierpliwości. Bez tego nawet nie zaczynajcie....

sobota, 22 października 2016

Halo?

Czy ktoś tu jeszcze, oprócz mnie zagląda?

Od kwietnia mam taki plan, że coś tu wstawię, coś napiszę, robię dużo zdjęć z przeznaczeniem na bloga. Często wstaje wcześnie rano z myślą, żeby poświęcić extra wolny czas na blogowanie. Zazwyczaj kończy się to na dojściu do kanapy w salonie. W ciągu dnia też za bardzo mi to nie wychodzi, bo moja córka jak tylko widzi, ze się zbliżam do komputera myśli, że będziemy oglądać Świnkę Peppę. Prawda też jest taka, że po prostu wybiłam się  rytmu i to już nie jest takie proste. Ale nie poddam się tak łatwo! Więc dziś będzie post o wszystkim o czym chciałam napisać, a właściwie pokazać, na co nie miałam czasu/weny od kwietnia. 

To od początku. Zacznę od zaproszeń jakie zrobiłam na pierwsze urodziny Mani. Tak, to było baaaardzo dawno temu... Zrobiłam też piękne dekoracje na przyjęcie urodzinowe, włącznie z mega wielką "jedynką" jako rekwizytem do sesji zdjęciowej, jednak bohaterka dnia nie odstępowała mnie na krok i nie zrobiłam żadnych zdjęć. 


Namalowałam jeden obraz i powiesiłam pięć nowych płócien gotowych do malowania. Tak, to też było w czerwcu. I oczywiście macie racje myśląc, że te płótna nadal wiszą niezamalowane...


O wydarzeniach w Łodzi miały powstawać posty jeden po drugim, bo jak wiecie jest to najbardziej aktywne miasto na świecie. My teraz korzystamy z niewielkiej liczby atrakcji, a nawet jeśli to z reguły związane są ze śpiewaniem, budowaniem z klocków, bieganiem w tunelach czy kąpielami w piłeczkach. Jak było jeszcze na świecie pięknie i ciepło wybraliśmy się na Koncert na Wstążki na Stary Rynek w Łodzi. Tak, dobrze przeczytaliście. Jest tu coś takiego. Niesamowite wrażenie wizualne i dźwiękowe, które możecie pooglądać TU. Przy okazji niedaleko można zjeść pyszne tajskie lody :)


Taka oto moja (już nie) nowa ściana w sypialni...


Pieski, pieseczki, piesulki...


Dostawa nowych kartek na Pakamera.plbłękitnych...


jesiennych...


I nie tylko...

Przedstawiam od lewej: Miecio, Agata, Florka i Klara. 



Trochę nowości w kolorach czerni i bieli...




Oprócz tego wszystkiego, chciałam jeszcze napisać (a nie napisałam)  o wielkiej  (pralce)  Frani którą można podziwiać na ul. Piotrkowskiej i całej reszcie młynków do kawy, kipiących czajników, syfonów itp. O Festiwalu Światła.  O weselach, wycieczkach, spotkaniach. O lecie i jesieni w Ogrodzie Botanicznym. O najnowszych łódzkich muralach. O wszystkim nadzwyczajnym co od kwietnia ugotowałam. O milionie poduszek jakie uszyłam, i o innych szyciowych wyzwaniach. O 50 przemeblowaniach naszego mieszkania. O najnowszej Bridget Jones. Oglądaliście? 



A tymczasem przede mną nowe, bardzo kreatywne, projekty. Jak wiecie nie tolerujemy w naszym domu nic nierobienia.