wtorek, 27 sierpnia 2013

Mark Rothko!




Legenda amerykańskiego ekspresjonizmu. Myśliciel i marzyciel. Jeden z najdroższych i najczęściej reprodukowanych artystów świata.  Gigant sztuki XX wieku.  

Podczas wystawy jego prac w Warszawie miałam tą przyjemność stanąć z nim oko w oko.


wtorek, 20 sierpnia 2013

Wrocławska przygoda…


Zupełnie niespodziewanie znalazłam się dzisiaj we Wrocławiu.  Teraz właśnie wracam i od razu zdaję relacje na żywo.  Wrocław znam na tyle, że wszelkie interesujące mnie atrakcje sama potrafię odnaleźć  i bez pomocy mapy oraz przemiłych i pomocnych przechodniów do nich trafić. Dziś Wrocław tonie w strugach deszczu. Ale nie odstraszyło mnie to i (zupełnie sama) wyruszyłam na zwiedzanie starych kątów, które odwiedzałam dość regularnie przez dwa lata bywania u A. Buty zmokły mi już po 10 minutach spacerowania po rynku, ale było całkiem ciepło i wcale się tym nie przejęłam Ani razu się nie zgubiłam. Widziałam jak będąc bezdomnym można sobie uwić miłe mieszkanko pod mostem - co jednak nie wpłynęło dobrze na stan zdrowia Pana Bezdomnego bo ciągle kaszlał. Znalazłam 2 sklepiki w  których produkują ręcznie robione cukierki i lizaki i w których zaopatrzyłam się na pół roku zaspokajania słodkich ochotek. W strugach deszczu odwiedziłam ogród botaniczny, Ostrów Tumski i Wyspę Słodową.

Znów pochodziłam po rynku i natrafiłam na plakat, który przypomniał mi o znajdującej się właśnie we Wrocławiu wystawie malarstwa rodziny Brueghel. Dowiedziałam się, że rodzina ta była bardzo liczna i obfitowała w wielu uzdolnionych artystycznie mężczyzn. Polecam każdemu kto interesuje się malarstwem niderlandzkim z XVI, XVII I XVIII wieku. Jak ktoś się nie interesuje akurat tym malarstwem, a interesuje się ogólnie historią sztuki to też polecam. Za to nie polecam tym którzy mają gdzieś historie sztuki bo na tej wystawie na pewno jej nie polubią.  Dodam jeszcze tylko, że wszystkie dzieła są eksponowane w Polsce po raz pierwszy, a ponieważ pochodzą z prywatnych kolekcji - jest to jedyna okazja aby je zobaczyć. Dla mnie była to nie lada gratka, warta wydania aż tylu pieniędzy. 

Na koniec znów znalazłam się na rynku, ale to już tylko szybko przez niego przebiegłam, bo trzeba było wracać do domu...


W ogrodzie botanicznym (który uwielbiam i który odwiedzamy za każdym razem jak tam jesteśmy) natknęłam się na cudne nenufary (niczym z ogrodów Moneta). Cudne były też kolekcje sukulentów (które też uwielbiam), białe rozchodniki i pustki na ogrodowych ścieżkach bo byłam w tym czasie chyba jedyną zwiedzającą. 



Zobaczyłam jeszcze masę innych ciekawych rzeczy, o których już nie mam czasu pisać bo muszę się przepakować, przebrać, zjeść obiad i ruszamy dalej.... Ahoj przygodo! Już niedługo kolejna relacja z kolejnej podróży. 





niedziela, 18 sierpnia 2013

Nałogowo...

Nałóg! Wpadłam niczym śliwka w nałóg. Dzisiaj zrobiłam 6 polnych bukietów. I mam ochotę na jeszcze więcej...







Dziękuję A. za użyczenie ręki :) 

sobota, 17 sierpnia 2013

Wonderful day!

Co dzisiaj będziecie robić? My z samego rana wybraliśmy się na pobliski ryneczek po kwiaty i świeżutką prasę.  Kwiaty już przerobiłam, a gazetka czeka na kawę. Pogoda piękna, ale czuję w kościach, że lato chyli się już ku końcowi. Też to czujecie?

Poniżej prezentuję kilka kartek które powstały na dwie ważne rodzinne okoliczności, pierwsze urodzinki i piątą rocznicę ślubu.  


I jeszcze dwie:




A jeszcze poniżej, wspomniane już dzisiaj kwiaty, również dla wyjątkowych osób.




Miłego dnia, M.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Kilka słów o chwastach. . .

Dzisiejszy dzień  rozpoczęliśmy razem z A. dość wcześnie. Wraz ze wschodem słońca wybraliśmy się na zaprzyjaźnioną łąkę w celu poszukiwaniu najpiękniejszych przykładów najbardziej pospolitych chwastów. Wróciliśmy z pełnym bagażnikiem przeróżnych roślin, mokrymi butami, kilkoma kolbami kradzionej kukurydzy i  pewnością, że będziemy się smażyć w piekle za wycinanie chwastów w święto Matki Boskiej Zielnej. A i jeszcze przywieźliśmy - przy okazji - milion przeróżnych, pająków, pajączków, ślimaków ze skorupką i takich bez skorupki, dziwnych żuczków które cały czas przewracały się na plecy a później nie potrafiły się podnieść i masę innego tupiącego dziadostwa. 

Wracając do tematu, na chwastach się nie znam. Wiem o nich tylko tyle, że są złe, niepożądane i przysparzają dużo pracy w ogródku. To znaczy tyle wiedziałam zanim zaczęłam pisać ten post. A tu okazuje się, że mogą być nawozem, że wiele chwastów ma wiele właściwości leczniczych, że upiększają krajobraz - kto widział pole pełne chabrów i maków ten wie. Są schronieniem dla owadów które - jak wiadomo, są niezwykle ważne. Chwasty chronią ziemię przed erozją, parowaniem i wymywaniem środków odżywczych. Moje Ciocie ogrodniczki będą może trochę ze mnie dumne, że tyle wiem. Poszukałam w internecie i znalazłam nawet nazwy wykorzystanych przeze mnie kwiatów - chwastów. 

W swoich małych, twórczych poczynaniach staram się zawsze wykorzystać to co nieoczywiste, niepotrzebne, nietypowe. Uwielbiam bukiety z polnych kwiatów i z polnych chwastów. Dziś powstały trzy takie bukiety, każdy dla kogoś wyjątkowego. Jeden już powędrował do właścicielki zaprzyjaźnionej łąki, na którą wtargnęliśmy bez pytania...


SKŁAD: Nawłoć kanadyjska i Szczaw polny.


SKŁAD: Szczaw polny,  Krwawnik pospolity, Nawłoć kanadyjska, Wrotycz pospolity, Łoboda rozłożysta, Bylica pospolita, Komasa biała.


SKŁAD: Wrotycz i Krwawnik - oba pospolite.


Dzisiejszy wolny dzień jest zapowiedzią nadchodzącego cudnego weekendu. Przewiduję się wiele miłych spotkań, może trochę pogrillujemy, pogramy w karty, pospacerujemy, może wygram w totolotka. Na pewno zabieram ze sobą mój super sekator, to powstaną jakieś nowe bukiety. 

 Z poważaniem, M. 

środa, 14 sierpnia 2013

sobota, 10 sierpnia 2013

Kwiatkowo...

Jak się raz ruszy to później już samo pójdzie, tak więc po długiej przerwie post za postem. Mam nadzieję, ze wrócę na tory w miarę regularnego prezentowania mojej skromnej twórczości. 

Dziś kwiatki. Kwiatki pochodzą z pobliskiego ryneczku, a ogólnie to chyba z ogródków pań ryneczkowych. Wykonanie, pomysł i cała reszta oczywiście moje. Jakby ktoś wiedział coś o jakiejś interesującej posadzie w prężnie rozwijającej się kwiaciarni to możecie dać mi znać. 


Tymczasem udanego weekendu, cieszmy się pogorszeniem pogody!

piątek, 9 sierpnia 2013

Lipiec!

uh... ale mnie tu dawno nie było. Takiej długiej przerwy jeszcze do tej pory chyba nie było. Lipiec minął jak z bicza strzelił, nawet się nie zorientowałam. Ale upływ czasu ostatnio nie daje mi znaku, że upływa i zdarza mi się pewnych zjawisk nie dostrzegać. Domyślacie się, że działo się tyle, że na bloga niestety czasu już mi nie starczyło. Poza tym nie starczyło też go na zrobienie czegokolwiek co bym mogła tu zaprezentować. A jak już coś zrobiłam to nie miałam aparatu i wyszło jak wyszło. Nie napiszę, że się poprawię, postaram itp. bo na pewno mi się to nie uda. Nic na siłę.

To tak, w lipcu pracowałam z dziećmi jako opiekun kolonii i półkolonii – doświadczenie niesamowite. Każdemu polecam, nawet jak nie planuje wiązać swojej ścieżki zawodowej z edukacją małolatów. To tak zwane doświadczenie życiowe – stawiające przed nami trudne wyzwania, zadania i pytania. A propos doświadczeń życiowych - A. ma nową prace i nauczył się układać kostkę rubika. Ja w między czasie skończyłam kolejny etap studiów, miałam podyplomową wystawę. Przełamałam strach i po raz pierwszy jeździłam konno, czego dowodem jest tylko i włącznie moje słowo ponieważ niektórzy 10 letni chłopcy nie potrafią obsługiwać aparatu fotograficznego. Byłam w zoo, gdzie koza chciała zjeść moja sukienkę w zebry. Zjeżdżałam z wielkiej basenowej zjeżdżalni – kolejne przełamywanie strachu. Pierwszy raz widziałam świetliki, kreta – tak z bardzo bliska i żmije. Poza tym walczyłam z upałami. Jak pewnie każdy.... A grał ktoś z Was w Ligretto?  

I jeszcze nowina sierpniowa - nasz związek z A. skoczył na wyższy level i się zaręczyliśmy! Ach! jak to miło móc podzielić się taką szczęśliwą wiadomością!