wtorek, 22 marca 2016

Ściana zaczarowana. . .



Tak jak każda sytuacja życiowa, tak i wynajmowane mieszkania ma swoje plusy i minusy. Jednym z plusowych minusów i minusowych plusów jest jego urządzanie. Z jednej strony szkoda wydawać kasę na jakieś trwałe zmiany, a z drugiej jest to okazja do uruchomienia od dawna nie używanej kreatywności. I ja to właśnie najbardziej lubię. Zrobić coś z niczego. Coś wstawić, coś przestawić. Coś okleić, zakleić, dokleić. 

W naszym "aktualnym", wynajmowanym mieszkaniu nie ma niestety za wiele miejsca na kącik zabaw dla naszej córeczki, o własnym pokoju nie wspominając. Ale dzięki metodzie szeroko rozumianej eliminacji coś udało się wykombinować i miejsce się znalazło. 


      

Ściana ma wszystko to co Mania najbardziej uwielbia...


Jest lustro, i groszki na ramie lustra które można skubać i próbować je pourywać. Kapeć jako pojemnik na ulubioną grzechotkę. Mania bardzo lubi kapcie, szczególnie te które akurat mam na nogach, ale jej własny wiszący nie oszukał jej na długo i po kilku godzinach znów polowała na moje. I jest też tablica z magnesami. Jej własna, bo nasze lodówkowe już dostawały szału od ciągłego rozrzucania.



Jest szeleszcząca szmatka, zwana szeleścianką, którą można szarpać do woli. Jest tekturowy domek dla książeczek w którym Mania chciała zamieszkać, dlatego ma pogięty dach i zarwane pięterko. I są jeszcze gryzaki. Które nie wzbudzają w niej zbyt dużego entuzjazmu. Przynajmniej nie w takiej wiszącej formie. 



Misie, słoniki, króliczki i ptaszki też muszą być...


I co Wy na to? Podoba się?




3 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo pięknie! Jak zwykle!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepięknie!! Szczęściara z Mani że ma taką zdolną mamę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mania ma szczescie ze ma taka zdolną i chetna do kreatywnej pracy mamę :)

    OdpowiedzUsuń