Praca w kwiaciarni to dla mnie nadal ciągły rozwój, wyzwania i nowości. Mimo braku doświadczenia czuję się tam bardzo doceniana, czego objawem są mniejsze lub większe przyzwolenia na robienie czegoś po mojemu. Jednym z takich właśnie zaszczytów jest wykonanie bukietu ślubnego. Pisząc teraz to co zamierzam napisać odrzucam moją wszelką skromność. Otóż, po 3 miesiącach pracy, pozwolono mi zrobić taki właśnie ślubny bukiet! Z podsłyszanych rozmów wiem, że nie często przypada taki zaszczyt tak szybko...
Tak więc prezentuję: bawełna, jaskry, róże i wax. Jak wam się podoba?
Tymczasem wracam do pierwszych blogowych barw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz